Sklep uczciwości w Gdyni. Za towar płaci się do „skarbonki”

„Drogi złodzieju: jesteś głodny – zjedz! Jesteś spragniony – napij się! Ale bardzo proszę, nie niszcz owocu naszej ciężkiej pracy” – taki komunikat wisi na niezwykłym sklepie w Gdyni. Co czyni go wyjątkowym? Jest samoobsługowy. Można w nim kupić m.in. maliny, jeżyny i soki. Płatność – zgodnie z cennikiem – umieszcza się w puszce lub przelewa blikiem.

W miejscach o niskim zaludnieniu nie opłaca się, aby ktoś przez cały dzień obsługiwał stoisko. W tym sklepie towar i pieniądze są pozostawione bez nadzoru.

– Ufamy ludziom i wierzymy, że w końcu zaczniemy się przyzwyczajać do tego typu straganów samoobsługowych – mówią właściciele.

W Europie sklepy, w których towar pozostawia się bez żadnej kontroli, a płatność realizuje się do niechronionej przez nikogo „skarbonki” są czymś powszechnym. W Danii w ten sposób sprzedawano nawet biżuterię, z kolei w Austrii funkcjonują kwiaciarnie samoobsługowe, na których zrywa się kwiaty prosto z pola.

Portal Trójmiasto.pl podaje, że od niezwykły „stragan uczciwości” stoi również na Pomorzu, przecząc stereotypom o tym, że Polacy nie mogą sobie ufać. Sklep funkcjonuje już od trzech miesięcy i ma się całkiem dobrze.

Stragan samoobsługowy w Gdyni

Samoobsługowy stragan znajduje się na granicy dzielnic Orłowo i Mały Kack w Gdyni. W sklepie należącym do Daniela Wojtyńskiego, właściciela gospodarstwa ogrodniczego „Malinogród”, kupimy m.in. maliny, jagody czy przetwory, a na spragnionych czeka świeżo tłoczony sok jabłkowy – w opakowaniu trzylitrowym lub w kubeczku do degustacji.

Ceny są standardowe jak na produkty ekologiczne, niemal prosto z pola. Za dżem owocowy należy zapłacić 8 zł, opakowanie malin kosztuje 10 zł, sok babuni – 22 zł. Kwota należna za produkt jest wyraźnie oznaczona na każdym opakowaniu. Odliczoną sumę wrzucamy do puszki z napisem „KASA” albo przesyłamy blikiem na podany numer telefonu. W okolicy straganu nie ma urządzenia do rozmieniania pieniędzy, więc najlepiej mieć przy sobie drobne, by umieścić odliczoną kwotę. Właściciele nie obrażają się, gdy zostawimy mały napiwek.

Cztery kradzieże

Pomysł na takie charakter stoiska zrodził się głównie ze względów praktycznych. Pracownicy gospodarstwa pana Daniela w sezonie pracują od wczesnego ranka do godz. 14, tymczasem większość klientów zaopatrujących się w owoce przychodziła kilka godzin później, w okolicach godz. 17.

– W związku z tym nieopodal naszego gospodarstwa powstała swego rodzaju budka, w której nasi klienci mogli odbierać swoje zamówienia – mówi w rozmowie z Trójmiasto.pl Nadia, córka właściciela, pomysłodawczyni straganu samoobsługowego.

Incydenty się zdarzają, jednak właściciele na razie się nie zrażają, licząc, że wkrótce nauczymy się korzystać z tego typu miejsc.

– Jeśli chodzi o kradzieże, to niestety mieliśmy już czterokrotnie incydent, w którym doszło do rabunku pieniędzy z puszki czy produktów spożywczych. W związku z tym postanowiliśmy zainstalować monitoring. Jednak nie o to w tym chodzi – twierdzi Nadia.

W okolicach „skarbonki” właściciele wywiesili list do potencjalnego złodzieja. „Drogi złodzieju: jesteś głodny – zjedz! Jesteś spragniony – napij się! Ale bardzo proszę, nie niszcz owocu naszej ciężkiej pracy. Pamiętaj: poczynione dobro wróci do ciebie po stokroć. Wyrządzona krzywda dosięgnie szybciej, niż myślisz…” – brzmi treść komunikatu.

Nie jest to pierwszy biznes pana Daniela, który opiera się na zaufaniu. W lipcu w jego gospodarstwie organizowano tzw. samo zbiory, w których klienci mogli przyjechać i zebrać tyle malin, ile chcieli. Za każdy kosz płacili 3,5 zł.


 

Komentarz